sobota, 23 marca 2013

Wreszcie longplay

22 marca wyszła pierwsza płyta długogrająca The Beatles. Tytuł, chyba żeby pójść za ciosem udanego singla, to oczywiście Please please me. Co na nią weszło? Mieszanka utworów cudzych i własnych, po kolei (utwory cudze oznaczyłem gwiazdką):
1. I saw her standing there
2. Misery
3. Anna (Go To Him) *
4. Chains *
5. Boys *
6. Ask Me Why
7. Please Please Me
8. Love Me Do
9. P.S. I Love You
10. Baby It's You *
11. Do You Want To Know A Secret
12. A Taste Of Honey *
13. There's A Place
14. Twist And Shout *
Jak zwykle (a właściwie zwykłe to się zrobi po latach) jeden utwór śpiewa Ringo (Boys, i to nawet fajne wykonanie), dwie piosenki dla George'a (Chains oraz Do you want... - na razie jeszcze nie jego kompozycje, te się pojawią na płytach dopiero za rok). 
Co tu można więcej napisać? Tylko to, że już zaraz zacznie się epoka kilkuletniej absolutnej dominacji TB nad światem muzycznym; a nawet trochę więcej niż muzycznym, bo przecież lata 60-te to okres rewolucji kutlurowej, niewątpliwie wpływ Beatlesów w to był znaczny. To jest niesamowite, że ich czas trwał tak krótko, nieproporcjonalnie krótko do legendy. Ludziom przeważnie wydaje się, że grali oni ze 20 lat i mieli z 1000 piosenek. W rzeczywistości było to (licząc od pierwszego do ostatniego longplaya) tylko 7 lat, a piosenek mieli nieco ponad 200. Tylko 7 lat! A przecież tyle się zdarzyło. Przypomnę, że gdy Epstein szukał wydawcy, usłyszał od jednego z nich "Zespoły gitarowe wychodzą z mody, panie Epstein" - 8 lat później, kiedy zespół się rozpadał, grali Hendrix, Led Zeppelin, i było to dwa lata po rozpadzie Cream. Kiedy zaczynali wszyscy zwracali uwagę na ich włosy - kiedy kończyli, Lennon wyglądał jak jaskiniowiec i nikogo nie dziwił. Zaczynali od śmiesznych, żenująco niskich stawek - kiedy kończyli, business muzyczny był rozkręcony na całego. Zaczynali nosząc schludne garnitury (wcześniej co prawda nosili skóry, jak na rockersów przystało), kończyli w epoce hippisów, kiedy to na festiwalach najlepiej było w ogóle nie nosić ubrania. O używkach nie wspominam nawet. A wreszcie sama muzyka - no, cóż... Płyta jaka jest, każdy widzi. Zaczynali od płyty z infantylnymi piosenkami o miłości, r'n'rollami i "wypełniaczami", kończyli kiedy działali już King Crimson i Pink Floyd, a sami Beatlesi mieli na koncie Sierżanta Pieprza i All you need is love. I to wszystko tylko w siedem lat... Dla mnie jest bardzo fajne to,  wdarli się w świat muzyczny żeby go zmienić, otwierając pierwszą płytę dynamicznym I saw her standing there (utwór z zestawienia 100 najlepszych utworów gitarowych magazynu Rolling Stone)  i tym charakterystycznym McCartneyowym "One, two, three... FOUR!":


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz