1 lipca zarejestrowano dwie piosenki, które miały trafić na kolejny singiel: She loves you oraz I'll get you. To pierwsze...
(...) mieściło w sobie wierne rockandrollowym kanonom hydrauliczne bębnienie Ringa, riffy George'a w stylu Duane'a Eddy'ego zmieszanego z Chuckiem Berrym, zdecydowane uderzenia Johna i pulsujący bas Paula, a wszystko to skomasowane w gorącej wulkanicznej mieszance, która później często była imitowana, ale rzadko komu udało się ją skopiować. Przy pomocy She loves you The Beatles odkopali korzenie amerykańskiego rocka, podholowali je z wyraźnie brytyjską klasą oraz siali przebój za przebojem.
Firma EMI ogłosiła ustami swojego rzecznika, że sprosta wszystkim zamówieniom dystrybutorów i "na wszelki wypadek wytłoczyła ćwierć miliona płyt". Czy to wystarczyło, napiszę przy okazji wydania singla.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz