Powtarza się sytuacja z kwietnia, kiedy to - podobnie jak teraz - był taki dłuższy okres, w którym nic specjalnego się nie działo. Oczywiście, mieli codzienne występy, ale na blogu chciałbym pisać raczej o istotniejszych i ciekawszych wydarzeniach, niż dzień w dzień przynudzać "Występ w Northwich", "Występ w Blackpool", "Występ w Margate"... Dziś natomiast jest małe urozmaicenie i na bezrybiu można o tym wspomnieć: Beatlesi nagrali dla radia kolejne 3 odcinki "Pop Go The Beatles". Było to cotygodniowe słuchowisko, w którym prezentowano piosenki w wersjach nagrywanych przez nich specjalnie do tego programu. Jest to bardzo atrakcyjny materiał, ponieważ dużą część stanowiły utwory (najczęściej covery, z czasem coraz mocniej wypierane przez piosenki własne) nie wydane wtedy na żadnej oficjalnej płycie. Dla przykładu, "dziś" nagrali następujące piosenki w 3 sesjach, po jednej dla każdego odcinka (odcinki 8, 9 i 10):
Sesja 1, trwająca od 15:00 do 17:30:
I'm Gonna Sit Right Down And Cry (Over You) * (popis szybkiego nawalania w bębny przez Ringo)
Crying, Waiting, Hoping *
Kansas City/Hey-Hey-Hey-Hey!
To Know Her Is To Love Her *
The Honeymoon Song *
Twist And Shout
Sesja 2, 18:00 - 20:30:
Long Tall Sally
Please Please Me
She Loves You
You Really Got A Hold On Me
I'll Get You
I Got A Woman *
Sesja 3, 20:45 - 22:30:
She Loves You
Words Of Love
Glad All Over *
I Just Don't Understand *
Devil In Her Heart
Slow Down
Gwiazdkami oznaczyłem te piosenki, które nie zostały wydane w ich dyskografii z lat 60-tych. Oczywiście fani znali je z bootlegów, a szerszej publiczności zostały przedstawione dopiero na oficjalnej kompilacji pt. Live at the BBC w 1994 roku.
Pewną ciekawostką jest to, że w tych wczesnych występach dużo częściej wiodącym wokalistą był George, niż na płytach, kiedy to dostawał najczęściej dwie piosenki na płytę.
Zakończę jakimś przykładem; wybrałem I got a woman, w oryginale autorstwa Raya Charlesa. Była to kiedyś jedna z moich ulubionych piosenek z tego zbioru nigdy-nie-wydanych:
Przy okazji: zdjęcie powyżej jest okładką Live at the BBC, a dla mojej koleżanki, która ich nigdy nie lubiła, ten odcień brązu był najlepszym, co było na tej płycie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz