niedziela, 23 czerwca 2013

Koncert Paula w Warszawie

Wczoraj (ale naprawdę wczoraj, a nie 22.06.1963) o tej godzinie zaczynał się koncert Paula McCartneya na Stadionie Narodowym w Warszawie. Byłem na nim z córką, która akurat miała urodziny, więc był to dla niej prezent urodzinowy (o koncercie dowiedziała się dopiero dzień wcześniej, gdy dostała na urodziny bilety).
No, cóż. Samego koncertu opisywał nie będę, ponieważ można znaleźć mnóstwo relacji, jaki to był rewelacyjny. To prawda. Napiszę tylko, że dzisiejszy dzień jest dla mnie strasznie dołujący, ponieważ te 3 godziny były dla mnie wyrwane z życiorysu, byłem przeniesiony do innego świata, a teraz trzeba wrócić z powrotem do tego szarego świata. Ja wiem, że on nie jest szary, ale po wczorajszym widowisku wszystko wydaje się szare i nudne. Ano, niestety. Uczucie minie, ale ten smutek, że na takim koncercie (z legendą tego formatu i z taką oprawą, no i że to postać, której w jakimś sensie jestem fanem od ćwierćwiecza) byłem po raz pierwszy i ostatni w życiu, raczej nie minie. No, cóż...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz