Trzecie tournee Beatelsów po Wielkiej Brytanni. Oprócz Orbisona występowali też Gerry and the Pacemakers, David Macbeth, Louise Cordet, Tony Marsh, Terry Young Six, Erkey Grant and Ian Crawford. Ten pierwszy zespół to zespół podobny do TB, znajomi jeszcze z Hamburga, pozostałych nie znam.
Oczywiście największą gwiazdą był Roy Orbison. Był jednym z ich idoli, obdarzony wspaniałym głosem, aczkolwiek dużo mniejszą charyzmą; to przecież w stylu Roya Orbisona napisane było pierwotnie Please please me, ale George Martin zaproponował zmianę tempa i aranżację. (Swoją drogą nie wyobrażam sobie jak to brzmiało oryginalnie, nie ma nagrania, jedynie Paul McCartney kiedyś coś tam z grubsza w wywiadzie zanucił).
Cytat z książki Rossa Bensona "McCartney - poza mitem", który - moim zdaniem - fajnie oddaje tamtą atmosferę:
Beatlesi poświęcili wszystko: rodzinę, przyjaciół, życie towarzyskie, rodziny, dzieci - to wszystko schodziło na dalszy plan, jak gdyby chcieli ze wszystkich sił zadowolić świat, który coraz bardziej wpadał w szpony beatlesowskiego szaleństwa. Ten rok, 1963, który rozpoczął się całkiem spokojnie, miał się skończyć pozostawiając ich w oszołomieniu tym chaosem, jaki rozpętał się wokół nich tak nagle. To był dopiero początek, ale nie było już przed tym ucieczki. Epstein, zdecydowany za wszelką cenę utrzymać ich w rytmie i skłonić do pracy, organizował już występy zespołu na wiele kolejnych miesięcy.
Po turnee z Helen Shapiro wyruszyli w objazd z Tommy Roe, którego jedynym przebojem była płyta "Sheila", a potem z innym Amerykaninem, także twórcą jednego przeboju (...). Początkowo to oni mieli być grupą towarzyszącą, ale aplauz zgotowany im przez widownię na całej trasie szybko odwrócił role. Podobnie było zresztą w czasie tournee z Royem Orbisonem, który, w przeciwieństwie do tamtych dwóch, był prawdziwą gwiazdą.
A sama trasa? No cóż, nie byli jeszcze celebrytami, więc wyglądało to tak (garść luźnych cytatów różnych członków zespołu):
"Za każdym razem kiedy ten kawałek piął się w górę, mieliśmy uroczysty obiad. Jeśli się prześledzi Beatlesów z ich pierwszych 18 miesięcy, to widać że stają się coraz szersi, bo zjadali wszystkie te dania. To wtedy odkryłem wędzonego łososia. Wcześniej znałem tylko puszkowanego, do 22 roku życia!"
"Nigdzie się nie zatrzymywaliśmy. Jeśli byliśmy w czwartek w Elgin a potrzebowaliśmy być w Portsmouth w piątek, to po prostu jechaliśmy."
"Nie wiedzieliśmy, jak zatrzymać ten autokar (to był van, a nie żaden autokar. A Orbison to nie Orbis). Prowadził Neil, było tam jedno siedzenie dla pasażera, a trzej z nas siedzieli z tyłu na ławce - zmienialiśmy się."
"Siedzieliśmy na tej ławce, która była dość nędzna. Jeździliśmy wszędzie tym autokarem. Spaliśmy na wzmacniaczach."
"Pamiętam, jeden moment, na autostradzie. Przednia szyba została wybita przez kamień. Wtedy Mal kapeluszem przełożonym na lewą stronę wybił resztę szyby i dalej prowadził. To była zima i było mroźnie i mglisto. Musieliśmy wciąż uważać na krawężnik, całą drogę do Liverpoolu, 200 mil. Byliśmy bardzo, bardzo zmarznięci. Pamiętam, co zrobiliśmy: położyliśmy się jeden na drugim, z butelką whisky. Kiedy ten na górze był tak zmarznięty, że wdawała się hipotermia, to była jego kolej, żeby przejść na spód. I tak ogrzewaliśmy się nawzajem pociągając whisky. To był tak charakterystyczny obraz... Ludzie myślą: sława ..., i że jest olśniewająco, a tu my zamarzający, leżący dosłownie jeden na drugim."
"O tak, byliśmy bardzo blisko siebie. Jedną rzecz można o nas powiedzieć - byliśmy naprawdę blisko jako przyjaciele. Mogliśmy się sprzeczać między sobą, ale byliśmy bardzo blisko."
Ja bardzo lubię ten okres ich kariery, ten klimat narastającej sławy i coraz większe przeboje i szaleństwo wokół nich. Jest fajny bo jest taki dość tajemniczy, później kamery i fotoreporterzy śledzili każdy ich krok, więc wszystko jest lepiej udokumentowane, a tu - takie czyste, najpierwsze przecieranie szlaku. I też odkrywanie tego kawałka ich historii jest podobne do badania prawdziwej historii - strzępy informacji ze wzmianek w prasie, lokalnych archiwów, wspomnień świadków...
P.S. Piszę to pod datą 9 czerwca (wstecz), a jeszcze bardziej wstecz umieszczam wpis z 18 maja, bo coś przegapiłem. Więc żeby nikt nie przegapił wpisu - Paul spotyka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz