wtorek, 19 lutego 2013

Tony Sheridan (*)

W zeszłym tygodniu zmarł Tony Sheridan. Nazwisko ludziom, którzy nie otarli się o historię The Beatles, pewnie nie mówi zbyt wiele. Zresztą mnie też nie, nie będę się tu stroił w piórka Bóg wie jakiego historyka rock & rolla :)
Tony Sheridan, rówieśnik Beatlesów (rok urodzenia 1940), był wykonawcą r'n'rollowym, jak to kiedyś przeczytałem "jednym z wielu naśladowców Presleya". W 1961 roku nagrał w Hamburgu płytę, na której akompaniował mu mało wtedy znany zespół klubowy, The Beatles (wtedy jeszcze, przypominam, w piątkę: na perkusji grał Pete Best, a na basie Stuart Sutcliffe). To właśnie o tę płytę ponoć zapytał Briana Epsteina w jego sklepie płytowym przypadkowy klient, w efekcie czego Epstein zainteresował się zespołem.
O płycie dużo nie napiszę, bo nie pamiętam jej za dobrze. Wpadła mi w ręce jeszcze w czasach licealnych jako Early Beatles, wtedy nawet myślałem że to oni śpiewają i nie mogłem skojarzyć który z nich. Z piosenek zapamiętałem chyba najlepiej takiego fajnego rock & rolla, Ya - ya:



W rzeczywistości śpiewali, a w zasadzie Lennon śpiewał, tylko jeden kawałek z płyty, standard Ain't she sweet. Oczywiście zaśpiewał rewelacyjnie:




Jeżeli kogoś interesuje ta płyta, to będzie musiał sobie poszukać sam :) W sumie, jak teraz myślę, może to być całkiem zgrabna płyta z muzyką lat 50-tych. Ciekawe też może być wsłuchanie się w tamto ich brzmienie; przecież kompletnie inna sekcja rytmiczna niż ta później wszystkim znana.

A a'propos Ain't she sweet, to wykonali go od niechcenia McCartney i Harrison na trawce przy akompaniamencie ukelele. Kiedyś podesłałem to koleżance, która - delikatnie rzecz ujmując - nie przepada za Beatlesami, ale za to ma kawałek słuchu, no i sama przyznała, że pod wrażeniem była ogromnym, bo nie dość że czyściutko, to bardzo fajnie zaśpiewali to na głosy, i te głosy tak dobrze do siebie pasowały. Wielkie mi odkrycie, że  Paul z Georgem umieli chórki robić... :-) To jest ta ich wersja. Polecam.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz